Ocalić od zapomnienia

Ocalić od zapomnienia. Franz Dienst obchodzi 80. urodziny
Chciał poznać tylko historię swojej rodziny, a został kronikarzem całej wsi. Krótka historia o mechaniku z pasją.
Agnieszka Bormann, maj 2018

Z 80ciu lat życia spędził w Kleinhelmsdorf tylko pierwszych dziewięć. Ale to miejsce nigdy nie pozwoliło mu o sobie zapomnieć. Dziś Kleinhelmsdorf nazywa się Dobków i dzięki pracy badawczej Franza Diensta jest bez wątpienia jednym z najlepiej zbadanych i udokumentowanych miejsc na Dolnym Śląsku. W 2009 roku Dienst napisał, zaprojektował i wydał 493-stronicową "Kronikę dolnośląskiej wsi, w tym spis domów i spis rodzin wraz z licznymi ilustracjami historycznymi i aktualnymi". Na początku 2018 roku ukazało się drugie wydanie publikacji.

Urodzony w styczniu 1938 roku Franz Dienst przeżył świadomie koniec wojny i odczuł jej skutki. Jego wspomnienia z dzieciństwa obejmują jednak także wcześniejsze, beztroskie obrazy w pamięci, takie jak zabawy na podwórku z młodszym rodzeństwem i dziećmi z sąsiedztwa czy niemal akrobatyczna jazda na zbyt dużym rowerze męskim z jedną nogą pod ramą. Pod koniec wojny sytuacja rodziny gwałtownie się zmieniła. W 1945 roku Polak z Galicji, który w czasie wojny znalazł się w Niemczech jako robotnik przymusowy, przejął gospodarstwo, z którego rodzina Diensta została eksmitowana rok później. Mieszkając u sąsiadów, rodzice kontynuowali pracę na własnym gospodarstwie dla nowego właściciela do momentu, gdy musieli opuścić ostatnim możliwym transportem rodzinną wieś zimą 1946/47 roku.

Jako jedyny z pięciu transportów, w których zorganizowano wysiedlenie wiejskiej społeczności Kleinhelmsdorf, ten został skierowany do Niemiec wschodnich, do strefy sowieckiej. W styczniu 1947 r. rodzina przyjechała do Lipska, gdzie Franz Dienst mieszka do dziś. "Po kilku dniach przydzielono nam dwa małe pokoje w sześciopokojowym mieszkaniu. Było nas pięcioro dorosłych (moi rodzice, dziadek i dwaj starsi sąsiedzi, całkowicie bezradni, którymi opiekowała się moja matka) oraz czworo dzieci. Pokoje zostały wyposażone w stół i pięć żelaznych stelaży ze słomianymi workami. W każdym pokoju był piec kaflowy, którego początkowo nie można było używać, bo nie mieliśmy opału", wspomina Franz Dienst.

Jeszcze w styczniu 1947 roku dziewięcioletni Franz Dienst został przyjęty do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Naukę w niej ukończył w 1953. Następnie, do 1955 roku, uczył się zawodu mechanika maszyn, a w latach 1957-1959 studiował budowę maszyn w Szkole Inżynierskiej w Lipsku. Następnym rozdziałem w życiu Diensta było 40 lat pracy zawodowej w przedsiębiorstwie budowy maszyn. 

Ale kiedy i jak Franz Dienst stał się badaczem i entuzjastycznym kronikarzem swojej wioski? Decydujące było spotkanie wysiedlonych mieszkańców Kleinhelmsdorf w Bielefeld w 1987 roku, kiedy to na jego pytanie o literaturę o wiosce nikt nie potrafił udzielić mu odpowiedzi. Poszukał więc sam informacji o niej w Niemieckiej Bibliotece Narodowej w Lipsku. Ze znalezionego i przebadanego materiału, uzupełnionego o wspomnienia starszych mieszkańców wsi, w 1993 roku ukazała się pierwsza publikacja Franza Diensta, początkowo licząca 95 stron.

Już na 20 lat przed tym spotkaniem wysiedleńców Dienst po raz pierwszy odwiedził polski Dobków. Mimo że został ciepło przyjęty przez polskich mieszkańców swojego dawnego domu, wizyta ta ogólnie go rozczarowała. Powód: We wspomnieniach z dzieciństwa wszystko było o wiele większe i inne. Niemniej jednak po tej wizycie Franz Dienst odwiedzi Dobków ponad sto razy, a pierwszy, pozytywny kontakt z nowymi mieszkańcami domu będzie miał później bardzo praktyczny wymiar przy pracy nad kroniką. Podczas wizyt w Dobkowie w latach 1991-2004 Franz Dienst wielokrotnie skorzysta z gościnności polskich mieszkańców byłego domu jego rodziców. Córka nowego właściciela, a zwłaszcza wnuczka, obecnie doktor germanistyki, będzie mu towarzyszyć i wspierać go jako tłumaczka w archiwach i urzędach stanu cywilnego regionu.

Na początku nie ma konkretnego planu działania. Wyposażony w rodzinne dokumenty, które jego rozważna matka zabrała ze sobą opuszczając wioskę, Franz Dienst chciałby zbadać historię tylko swojej rodziny. Szybko jednak orientuje się, że mieszkańcy wsi byli w dużym stopniu spowinowaceni i skoligaceni ze sobą, i rozszerza swoje badania na całą społeczność Kleinhelmsdorf. Po 1995 roku pojawiają się pierwsze inwentaryzacje polskich archiwów, tak że można tam szukać konkretnych dokumentów. W archiwach znajduje jednak tylko kilka dokumentów o Kleinhelmsdorf. Dopiero w 1996 roku otrzymuje od doświadczonego historyka cenną wskazówkę, że dokumenty nie zostały zarchiwizowane pod nazwiskiem wsi, ale przydzielone do właściwego sądu rejonowego. Podążając tą drogą, Dienst znajduje pod hasłem "Amtsgericht Schönau", czyli Sąd Rejonowy dla miasta Świerzawy, około 1000 zinwentaryzowanych dokumentów, w tym 100 o Kleinhelmsdorf. Zwraca się do Archiwum Państwowego we Wrocławiu o zgodę na zapoznanie się z tymi dokumentami. Dostaje ją i może zapoznać się z nimi w Legnicy i częściowo w Jeleniej Górze. 

Znaczna liczba zapisów i wzmianek w dokumentach historycznych o tej stosunkowo małej wsi wynika z jej specyficznej historii. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z roku 1203, kiedy to książę Henryk I zapisał kilka osad na południe od Złotoryi klasztorowi Cystersów w Lubiążu. W klasztornych księgach dokumentowano wszelkie zdarzenia mające związek z podlegającymi mu posiadłościami ziemskimi. Wioska Kleinhelmsdorf należała do klasztoru aż do jego sekularyzacji w 1810 roku. Ta bezpośrednia przynależność oznaczała, że wieś przez stulecia nie miała świeckiego władcy, nie zaznała zawirowań reformacji ani kontrreformacji i pozostała katolicką wyspą na protestanckim morzu.

Historia tego niezwykłego miejsca otwiera kronikę Diensta, która od samego początku imponuje przemyślaną szczegółowo strukturą oraz systematycznym uporządkowaniem zebranych informacji i tekstów źródłowych. Opisana jest tu nie tylko historia każdej instytucji publicznej i kościelnej, wszystkich urzędów i urzędników, ale także historia każdego domu, każdego budynku i każdego mieszkańca. Niezliczona ilość godzin pracy jest zamknięta w każdej stronie, każdym wierszu tej szczegółowej kroniki. Dla kogo ten wysiłek? – Pracowałem głównie dla byłych mieszkańców wsi i ich potomków, odpowiada Dienst. Jako upamiętnienie ich korzeni, aby pamięć o ich dawnej ojczyźnie nie rozpłynęła się w historii. Również dla mojej rodziny, aby potomkowie mogli poznać swoje pochodzenie, jeśli są zainteresowani. W mojej pracy badawczej wielokrotnie słyszałem: Kiedy rodzice jeszcze żyli, nie interesowało mnie to, a teraz jest już za późno, informacje przepadły. Dlatego kronika powinna służyć jako źródło informacji do dalszych badań. Projekt nie został bowiem jeszcze ukończony. Spośród znalezionych skarbów archiwalnych do wykorzystania pozostaje jeszcze wiele dokumentów ze starymi rękopisami o wsi. Ze względu na ich wielkość nie mogły być one uwzględnione w obecnej kronice. Nowym projektem niestrudzonego Franza Diensta jest zatem nowe, rozszerzone wydanie książki.

Praca nad kroniką nie była jednak jedyną płaszczyzną kontaktu Diensta z miejscem urodzenia. Jako członek "Schlesischer Geschichtsverein" (Śląskie Towarzystwo Historyczne) i "Arbeitsgemeinschaft ostdeutscher Familienforscher" (Zrzeszenie Wschodnioniemieckich Genealogów) publikował również krótkie artykuły w "Goldberg-Haynauer Heimat-Nachrichten" (Wieści z ziemi złotoryjskiej i chojnowskiej) o wydarzeniach z dzisiejszego Dobkowa. Ostatnie 20 lat rozwoju wsi dało swojemu dawnemu mieszkańcowi dużo powódów do radości. Mógł obserwować, jak po latach depresji i odpływu ludności obecne młode pokolenie wykorzystuje potencjał kulturowy i turystyczny regionu w połączeniu z nowymi możliwościami rozwoju gospodarczego. I tak na przykład w 2005 roku powstał pensjonat Villa Greta, w którym od tego czasu Franz Dienst nocuje w Dobkowie. Tutaj również świętował z całą rodziną swoje 80. urodziny. Z dala od domu - a jednocześnie jak najbardziej u siebie.

Tekst ukazał się pierwotnie w języku niemieckim w magazynie „Schlesien heute“ 5/2018